Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej       

Hare Kryszna

ISKCON

uniwersalna duchowość

rozwój duchowy

bhakti-joga

joga

Bóg

religia

mantra

reinkarnacja

Kriszna

Krishna

Rama

Hare

Kryszna

hinduizm

krysznowcy

karma

Indie

Gaura

India

wyznawcy Kryszny

Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny

Bhagavad-Gita

Śrimad Bhagavatam

Festiwal Indii

Woodstock

Pokojowa Wioska Kryszny

vaisnava

waisznawa

waisznawizm

wajsznawa

wajsznawizm

religie wschodu

filozofia wschodu

duchowość

astrologia wedyjska

jyotish

przepisy wegetariańskie

kuchnia wegetariańska

joga

dezinformacja ruchów katolickich

serwis

portal

astrologia wedyjska

taniec indyjski

kalendarz księżycowy

muzyka indyjska

dharma

ayurweda

ayurveda

książki Prabhupada

nama-hatta

mantry

przepisy wegetariańskie

świątynia

festiwal

sekta

sekty

 
 
 
 
 
 
 
logowanie
rejestracja
regulamin strony
 
 
 
 
   Autor: William H. Deadwyler (Rawindra Swarupa Das)
dodał: admin    opublikowano: 2016-11-02    przeczytano: 3583
kategoria: Filozofia
podkategoria: Filozofia
 
Powrót >>>     
 
Współczesna świadomość historyczna; jej przyczyna i uleczenie
 


*****

ŚWIADOMOŚĆ HISTORYCZNA

Rozprawa pierwotnie została wygłoszona na Drugim Europejskim Seminarium, Nava Jiyada Nrisimha Ksetra Niemcy Styczeń 1992

Tłumaczenie: Albert Rubacha, na podstawie tekstów opublikowanych w ISKCON Communications Journal, No. 2 July-December 1993 (część 1) oraz vol.3,no1, June 1995 (część 2) 

William H. Deadwyler (Rawindra Swarupa Das) otrzymał doktorat z zakresu religioznawstwa na Uniwersytecie Temple; jest członkiem Ciała Zarzadzającego (GBC) Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny (ISKCON) od 1987 roku, jest prezydentem świątyni ISKCON-u w Filadelfii i inicjującym guru. Pisze i udziela wykładów na temat filozofii Wajsznawa i reformy w ISKCON-ie. Jest autorem „Encounter with the Lord of the Universe: Collected Essays 1978-1983 (Waszyngton DC: Gita Nagari Press, 1984).

WW: Niniejsza rozprawa pierwotnie skierowana była i jest zwrócona w swej wymowie do szczególnego środowiska: kręgu krysznaitów z ISKCON-u głoszących idee bhakti. Jako taka posiada więc wydźwięk misyjny o czym można przekonać się w drugiej części tekstu. Nie odrzucając nawoływania do czynu, dla nas stanowi ona przyczynek do podjęcia badań nad pewnym światooglądem. Do rozpoznania na ile możliwy czyn jest utwierdzony w prawdzie, by nie stał się zarzewiem cierpienia. Szereg postawionych pytań i udzielonych odpowiedzi posłuży nam jako podstawa do dalszych pytań i odpowiedzi na obszarze idei i ich wpływu na rzeczywistość zastaną. Taka postawa wynika bowiem z założenia, że sposób widzenia rzeczy określa działanie. Zatem zaczynamy od takich pytań: Jaką ewolucję przeszło nasze widzenie świata w ciągu dziejów, jeśli przeszło, i czy ewolucja ta nie dowodzi samoujawniającej się oczywistości świadomości historycznej ? Jeśli świadomość historyczna stanowi przypadłość postępu dziejowego, jak się ma owa przypadłość do świadomości ahistorycznej ? Jak jawi się świadomość ahistoryczna ? Czy uzdrowienie myślenia tkwi w poprawie wersji Łańcucha Bytu i ponownym jego przedłożeniu ogółowi? Jeśli tak, jak winno przedstawiać się takie przedłożenie w świecie niechętnym ahistorycznym tezom ?..(al)

 
Współczesna świadomość historyczna; jej przyczyna i uleczenie.
William H. Deadwyler (Rawindra Swarupa Das)

Część I: Wielki Łańcuch

Nasz temat to współczesna świadomość historyczna, jej przyczyny i uzdrowienie. Mentalność, którą nazywam „świadomością historyczną”, pozostaje jednym z filarów współczesnego oglądu świata. Świadomość historyczna jest dyspozycją, by postrzegać każde, zarówno ludzkie jak i przyrodnicze zjawiska jako takie, które narodziły się i ukształtowały poprzez działania sił historycznych. Postrzega się je jako w istocie tymczasowe jak i ukonstytuowane przez proces artykułowany pojęciami ewolucji i rozwoju.Ten rodzaj myślenia stanowi drugą naturę współczesnych. Próbują oni pojąć rzeczy w świecie sięgając we własną przeszłość, poznać jak przebyli tę drogę z upływem czasu, jak wzrastali i rozwijali się historycznie. Systematyczne zastosowanie takiej świadomości łączy trzech wielkich patriarchów współczesnego świata: Darwina, Marksa i Freuda. Przedłożyli oni teorie rozwoju historycznego, by wyjaśnić, odpowiednio, rzeczywistość przyrodniczą, ludzkie społeczeństwo i psychikę jednostki. Chociaż ludzie mogą nie zgadzać się z taką lub inną teorią, nie kwestionują samej historycznej perspektywy przejawiając tendencję do zakładania, że jest to naturalny i oczywisty sposób patrzenia na ludzkość i świat. Jednakże, jak zobaczymy, świadomość historyczna pojawiła się całkiem niedawno w europejskiej historii. Innymi słowy, sama jest zjawiskiem historycznym, jak sugeruje mój podtytuł: „jej przyczyna i uleczenie”. Słowo „przyczyna” zakłada, że to myślenie posiada swoje źródło, a cokolwiek ma początek także ma koniec, więc słowo „leczenie” podpowiada, że powinno mieć swój kres. 

Zatem, przedstawię historyczny opis samej świadomości historycznej . Można sprzeciwić się w ten sposób, że sam okazale uczestniczę w takiej świadomości, pomimo, że zalecam jej upadek. To jest prawda, lecz nie czyni to mojego przedsięwzięcia sprzecznym i obłudnym.Jako współczesny myśliciel, umysł mój został całkowicie nasycony – wręcz zamarynowany – we „współczesnej świadomości historycznej”. Rozpoznaję, że ta odziedziczona mentalność jest „ nie-wedyjska”. Zająwszy się praktyką świadomości Kryszny mógłbym czekać, aż odejdzie wraz z innymi formami nabytego uwarunkowania. Niemniej, można spostrzec, że gdy taka świadomość poddaje się szczegółowemu badaniu wedle własnego postrzegania – gdy historyczną świadomość bada się historycznie – odkrywamy powiązane z tym rzeczy, które pomagają nam uwolnić się z jej objęć. 

Śrila Prabhupada porównuje taką procedurę do ścinania drzewa siekierą, której trzonek jest urobiony z konaru tego drzewa. Ważne jest, aby uzmysłowić sobie, że ten szczególny sposób postrzegania świata posiada swoją historię. Zaczął rozwijać się w Europie w drugiej połowie 18 stulecia, osiągnął rozkwit w 19 wieku i , oczywiście, postępuje obecnie zupełnie nieosłabiony. Jednak współcześni myśliciele, którzy dostrzegają historyczność wszystkiego, wykazują skłonność do nie zauważania historyczności ich własnej historycznej świadomości. Nie rozpoznają jej jako zależnej, względnej, osobliwej i poddanej niszczeniu – wręcz samoniszczeniu – z upływem czasu. Współczesna świadomość historyczna powstała jako główny wyraz ogromnego przesunięcia (shift) w świadomości jaki miał miejsce w Europie na początku 18 wieku i który rozkwitł w następnym stuleciu. Aby zrozumieć szczególną postać jaką przybrał, musimy najpierw spojrzeć na wzorcowy światoogląd jaki zdominował myśl europejską od początku czasów chrześcijańskich do prawie18 wieku. Główna koncepcja tego światooglądu jest streszczona w wyrażeniu „wielki łańcuch bytu”. Historia tej ważnej idei została prześledzona przez amerykańskiego filozofa Arthura O. Lovejoy’a, który opublikował swoje dzieło pod tytułem „The Great Chain of Being: A Study of the History of an Idea (Cambridge: Harvard University Press 1936; polskie wydanie: Wielki łańcuch bytu, Wydawnictwo KR, Warszawa 1999, przełożył Artur Przybysławski – w nawiasie podaję stronę z wydania angielskiego, a obok nawiasu z wydania polskiego). 

Książkę zapoczątkowała seria wykładów na Uniwersytecie Harwardzkim w 1933. Imponujące studium Lovejoy’a ustaliło go jako pioniera w dziedzinie „historii idei” , a tym samym historię idei jako rozpoznaną dyscyplinę naukową; zdarzenie, które samo w sobie stanowiło kamień milowy w postępie współczesnej świadomości historycznej. Lovejoy podąża śladem idei wielkiego łańcucha bytu aż do momentu jej wkroczenia do kultury zachodniej za sprawą Platona, szczególnie poprzez sławną piątą i szóstą księgę „Państwa”. Idea wielkiego łańcucha bytu jest ściśle złączona z koncepcją tego, co tutaj nazwiemy Prawdą Absolutną: samoistniejącym źródłem wszystkiego co jest; wyraźnie wyrażonym, na przykład, w platońskim dialogu na temat kosmologii „Timajosie”.Mimo zapewnień Platona, że u podstawy jego doktryny o Prawdzie Absolutnej leży bezpośrednie duchowe doświadczenie, filozoficznie wyprowadza tę koncepcję zdecydowanym procesem abstrahowania, wznosząc się stopniowo od konkretnej jednostki doświadczenia zmysłowego poprzez „formy” czy „idee” do samej Prawdy Absolutnej.Wielu ludzi mgliście pojmuje myśl Platona o istnieniu wyższego, niezmiennego obszaru „idei” lub idealnych „form” ( greckie słowo tłumaczone na angielski jako „idea” lub „forma” to eidon). 

Gdy wspominamy o „platońskiej formie” wielbicielowi z ISKCON-u, ten zwykle sądzi, że mamy na myśli rupa, dopatrując się w „obszarze idealnych form” czegoś na wzór Goloki Wryndawana1 z jej różnorodnością indywidualności ( większość z nich nosi odpowiednie imiona) w różnych rodzajach duchowych form lub ciał. To porównanie jest całkowicie błędne. W platońskim królestwie „form” nie mieszczą się żadne indywidualności, lecz raczej zbiór abstrakcyjnych esencji z których każda odpowiada pewnej nazwie ogólnej (class name). Nie istnieją żadne zwierzęta, ludzie, czy krowy, lecz pojedyńcza „forma” dla „zwierzęcia”, „forma” dla „krowy”, „forma” dla „istoty ludzkiej”, itd.. Jeśli weźmiemy pod uwagę słowo „krowa”, zatem istnieje pewna obiektywna istota „krowości”, która odpowiada temu słowu. Wszelkie indywidualne byty oznaczone przez słowo „krowa” muszą posiadać coś z powszechności, esencję.

W pojmowaniu Platona, ta esencja posiada wieczną egzystencję niezależną od wszystkich poszczególnych krów. Krowa może przyjść i odejść, lecz „go-tva”, (z sanskrytu: „krowość”), „forma” krowy, pozostaje. Można ją odnaleźć wraz z innymi esencjami w wyższym królestwie „idei”. Nawiasem mówiąc, filozoficzna doktryna głosząca, że esencje lub desygnaty nazw ogólnych obiektywnie istnieją poza umysłem w taki lub inny sposób nazywana jest „realizmem”, a przeciwna doktryna to „nominalizm”. W platońskim realizmie tkwi ziarno prawdy. Jak wspomniałem param padam, transcendentna siedziba Waikuntha2 z trudnością przypomina platońskie królestwo idei. Jednakże obszar form wydaje się odpowiadać blisko czemuś, co wedyjskie tradycje uważają za istniejące i są tym same Wedy. 

Twierdzi się, że Wedy są wieczne podczas gdy materialny świat jest tymczasowy. Można zapytać: jak to możliwe, skoro Wedy mieszczą w sobie nazwy tymczasowych bytów jak „Indra”3, „Ćandra”4, i tak dalej, wszystkie podległe niszczeniu podczas rozwiązania wszechświata. Odpowiedź jest taka, że nazwy półbogów jak i inne nazwy: „drzewo”, „krowa” itd. w Wedach są nazwami typów lub raczej archetypów, które są konkretyzowane ( instantiated) w poszczególności, kiedykolwiek ma miejsce stwarzanie.Wedy zatem zawierają wzorce, a także „instrukcje montażu” dla wszystkiego w materialnym świecie. Brahma, stworzony stworzyciel, zostaje zapłodniony Wedami (veda-garbha) i tak natchniony przejawia materialny świat. Ciekawe, że „Timajos” Platona także zakłada boskiego stworzyciela – nazwany demiurgos po grecku – który posiada wizję Prawdy Absolutnej i form, i jest w stanie konkretyzować( (instantiate) te formy w pierwotną (pre-existing) materię, a zatem narzucając porządek chaosowi. Oczywiście Brahma, boski stwórca posiada także bezpośrednie widzenie Waikuntha według Bhagawata5 i Goloki Wryndawana według Brahma-samhity, lecz Platon nie daje żadnych wskazówek na temat królestwa transcendentalnej różnorodności. Absolutna Prawda jest opisywana w terminach bezosobowych. Dlatego platońska siedziba form idealnych, która jest podporządkowana Prawdzie nie odpowiada, jak twierdzili niektórzy wielbiciele, duchowemu światu. Natomiast wydaje się odpowiadać blisko Wedom. Możliwe jest także odnalezienie korespondencji pomiędzy platońskimi formami, a twórczą możliwością ukrytą w brahmadźjoti6. 

Wiemy z Wed, że brahmadźjoti zawiera bidźa, zarodki dla wszystkich gatunków na świecie, a które Brahma stwarza przejawiając różne zarodki. Bidźa wydają się przypominać platońskie formy, przynajmniej tak jak rozumiano je w późnym neoplatonizmie: myśli się o nich jako posiadających twórczą potencję. Przez abstrahowanie, Platon wyprowadza ideę rzeczywistości zawierającą wielość idealnych form lub oddzielonych, abstrakcyjnych esencji. Wdrapuje się spekulatywnie dalej i wnioskuje, że wszystkie formy muszą ostatecznie posiadać pojedyncze źródło, które jest samą Formą wszystkich form. Każda indywidualna krowa, powiedzmy, jest krową z racji jej uczestniczenia w formie „krowa”. W ten sam sposób każda forma jest formą z racji jej uczestnictwa w formie form. Tak też abstrahowanie czyni jeden ostateczny krok dalej ku Formie wszystkich form, esencję wszystkich esencji. Platon nazwał ją Formą Dobra. 

Tak naprawdę jednak nadano trzy różne nazwy temu ostatecznemu źródłu – Dobro, Prawda, Piękno. Można zauważyć, że to potrójne nacechowanie odpowiada całkiem blisko wedyjskiemu opisowi Brahmana jako sat (Dobro), ćit (Prawda), ananda(Piękno). Forma Dobra jest zatem zupełnie abstrakcyjna. Źródło wszystkiego może być określane jedynie przez negację; jest całkowicie zachłystujące, czyli niewyrażalne w słowach. Zatem odkrywamy, na szczycie platońskiej ontologii – i u korzeni wielu późniejszych europejskich nurtów teologicznych – dość wzorcową wersję dobrze znanego bezosobowego Absolutu. 

Forma Dobra jest doskonała, samowystarczalna, wszystko zawierająca i nie potrzebująca niczego innego prócz samej siebie. Jednakże ten samowystarczalny Absolut kipi, niejako musuje i z niezmiennej Jedni wyłania świat rzeczy zmiennych. Oto pojedyncza istota, bez imienia, formy, różności, wielości jakiegokolwiek rodzaju, i oto z niej wypływa, oddalając się od doskonałości, wielość – początkowo wielość abstrakcyjnych esencji, królestwo form. Formy te następnie powodują dalsze zwielokrotnienie i konkretyzują się w grubomaterialny świat indywidualności. Lovejoy wskazuje na dwie przeciwstawne tendencje stopione w platońskiej idei Absolutu. Z jednej strony, „zaświatowość”(other-worldliness), która przedstawia ideę odległego, oderwanego, samozawierającego się, samowystarczalnego Absolutu bez potrzeby jakiegokolwiek stworzenia, jakiejkolwiek rzeczy, tak naprawdę żadnego innego świata. Z drugiej strony występuje idea Absolutu, który potrzebuje stwarzać, wyrażać siebie, tryskać radością czy zapałem, stawać się wieloma. W platońskim planie bezosobowy Absolut nie może oczywiście w jednej chwili podjąć dobrowolnej decyzji, by stwarzać; raczej, świat wypływa z niego na mocy własnej konieczności. 

Lovejoy wyraźnie dostrzega sprzeczność w platońskim wypowiedzeniu bezosobowego Absolutu. Zgodnie z przyjętym rozumowaniem nie powinno być stworzenia w ogóle. Prawda jest taka, że stworzenie, emanacja, wymaga osobowego Absolutu, istotę, która wypełnia siebie, osiąga samospełnienie w związku z innymi. Zatem wiązanie świata, stworzenia z bezosobowym Absolutem po prostu nie będzie skuteczne jak to uzmysłowił Śankaraczarja. Śankara jest bardziej jednoznaczny i konsekwentny niż Platon w stosowaniu się do implikacji „zaświatowości” zakładającej koncepcję bezosobowego Absolutu. Utrzymuje, że Brahman nie stwarza świata. Nie posiada energii. Jest jednym bez wtórego. Świat jest fałszywy, jest złudnym nałożeniem na Absolut, a nie emanacją z niego. Niemniej to inna opowieść.W czasach hellenistycznych wzrósł wpływ szkoły neoplatońskiej. Za jej sprawą platońska teoria Absolutu i jego emanacji przeszła dalszy rozwój i upowszechniła się przenikając zdecydowanie w główny nurt myśli chrześcijańskiej za sprawą dwóch teologów. Jednym z nich jest święty Augustyn, który przed nawróceniem był pod wielkim wpływem pism Plotyna, znaczącego pogańskiego neoplatonika. Drugim był teolog mistyk, który pisał pod imieniem „Dionizos Areopagita”. Imię to pierwotnie pojawia się w Dziejach Apostolskich jako imię nawróconego przez świętego Pawła, gdy ten nauczał w Atenach na Wzgórzach Marsowych, Areopagu. 

Gdzieś około 6 wieku naszej ery pojawił się w Europie zbiór czterech traktatów o mistycznej teologii, głęboko neoplatoński w charakterze, pod imieniem Dionizego Areopagity. Autorytety chrześcijańskie przyjęły je jako prace bezpośredniego ucznia świętego Pawła i stąd wysoce autorytatywne. Dopiero w 17 stuleciu uczeni zaczęli przypatrywać się im krytycznie i zgodzili się, że język i idee wskazują na późniejszy okres powstania. Obecnie uważa się, że pisma te były tworem mnicha z 5 wieku, prawdopodobnie z Syrii. O autorze więc mówi się jako o „Pseudo-Dionizym Areopagicie.”

Pisma Pseudo-Dionizego posiadły ogromny prestiż i w całości są neoplatońskie. Są godne uwagi ze względu na radykalną teologię negatywną i dokładną artykulację idei hierarchii. Słowo „hierarchia” pochodzi od greckich słów: ”hieros”, co oznacza „święty”, i „arche”, co oznacza „porządek”. Hierarchia jest „uświęconym” lub „świętym porządkiem”. Struktura bytu jest hierarchicznym, boskim porządkiem z Bogiem jako jego źródłem i przyczyną. Pozostała rzeczywistość postępuje z Absolutu pod postacią uporządkowanych, ustopniowanych szczebli oddalając się od Jedności. Każdy kolejny szczebel im bardziej oddalony od źródła pomniejsza się o jednostkę spadku w istnieniu czy mocy. Na szczycie jest Jedno – ostateczna doskonałość, najbardziej doskonała istota. Następnie przechodzimy przez wszelkie stopnie bytu do chaosu u podstawy. Dobry teolog podsumuje, że ta rozpiętość od dna do początku hierarchii jest nieskończona.Według „Niebiańskiej hierarchii Dionizego” po Bogu następują najpierw anielskie hierarchie. 

Istnieje dziewięć rzędów aniołów każdy o obniżonej randze : Serafinowie, Cherubinowie, Trony, Dominacje, Cnoty, Moce, Zasady, Archaniołowie i Aniołowie. Średniowieczni chrześcijanie traktowali anioły bardzo poważnie. Uważano, że każda klasa aniołów jest odpowiedzialna za kierowanie odpowiednim schodzącym w dół poziomem materialnego kosmosu . Kosmos jest także uhierarchizowaną strukturą, opadającym szeregiem sfer skupionych wokół nieruchomej ziemi. Zewnętrzna krawędź była tym, co Arystoteles nazywał primum mobile, która nadawała ruch sferom poniższym. Po primum mobile następują nieruchome gwiazdy, potem Saturn, Jowisz, Mars, Słońce, Wenus, Merkury i Księżyc. Dionizy także odkrywa powiązanie pomiędzy hierarchiami anielskimi i niebiańskimi, a kościelną hierarchią na ziemi. W ten sposób hierarchia jest zasadą porządkowanej rzeczywistości. Wszystko ma swoje właściwe miejsce w całości. Te istoty, które mieszczą się wyżej na drabinie bliżej Boga, uczestniczą bardziej w boskiej naturze – posiadają więcej doskonałości – niż te poniżej. Jednakże wszystko jest doskonałe na swoim własnym miejscu.

W Średniowieczu i później, europejscy myśliciele opracowali implikacje idei wielkiego łańcucha bytu. Jedną z najbardziej obciążoną konsekwencjami jest idea, że nie powinny istnieć żadne luki, żadne brakujące formy w hierarchicznej drabinie stworzenia. Ta „zasada pełności” jak ją nazwano, podsuwa myśl, że tworzenie świata z Absolutu postępuje według konieczności, a nie poprzez arbitralne, kapryśne rozporządzenie. Jednia tworzy formy świata materialnego na mocy jego własnej konieczności. Jeśli tak jest, zatem jakie szczególne formy stwarza? Odpowiedź może być tylko jedna: wszystkie możliwe formy. Jeśli nieobecne byłyby jakieś możliwe formy, wówczas zaistniałby logicznie arbitralny, irracjonalny akt, lecz Absolut jest przede wszystkim logiczny i racjonalny. Stąd: zasada pełności. Nie istnieją luki w stworzeniu. Stworzenie ukazuje wszelkie możliwe formy zorganizowane w drobiazgowe ustopniowania. Stworzona rzeczywistość zatem wystawia obfitość form zorganizowanych w zunifikowany, racjonalny porządek bytu; pojedynczą, wszechobejmującą hierarchię. Hierarchiczny porządek całości jest z kolei odzwierciedlony w każdym z jego działów. Każda kategoria bytów starannie odbija porządek całości. Istnieją zatem hierarchie mieszczące się w hierarchiach. Tak jak Bóg jest najwyższy wśród wszystkich istot, tak król jest najwyższy wśród ludzi, a lew pośród zwierząt, orzeł wśród ptaków, delfin wśród zwierząt wodnych, złoto wśród minerałów, a eter wśród żywiołów. Wobec tego prześwietny, wzbudzający podziw porządek stworzenia, w którym gdziekolwiek można postrzec to samo czyste odbicie boskiego dzieła, otwiera się kontemplującemu umysłowi, który czerpał wielkie zadowolenie medytując nad pełnią, racjonalnością, subtelną harmonią i wspaniałością tego boskiego tworu. Wiele z tej hierarchicznej wizji brzmi dla nas znajomo, ponieważ jest rzeczywiście podobna do tego, czego nauczyliśmy się z tradycji wedyjskiej. 

Koncepcja wielkiego łańcucha bytu mocno kształtowała europejskie widzenie świata ludzi od 2 wieku naszej ery do 18 stulecia. Wierzono w to implicite czy explicite. Możemy odnaleźć wygodne, skrócone opisanie takiego widzenia świata w małej książce zatytułowanej „The Elizabethan World Picture” napisanej przez wykładowcę na uniwersytecie Cambridge E.M.W. Tillyarda (Vintage Books: New York,n.d.). Praca ta była wykorzystywana na zajęciach z angielskiej literatury przez pół wieku, by pomóc współczesnym ludziom zrozumieć pisarzy jak Szekspir, Christopher Marlowe, John Donne i John Milton.Jednakże, obraz świata opisany przez Tillyarda nie był jedynie elżbietański. Jak widzieliśmy sięga aż do Średniowiecza i późnej starożytności utrzymując się do Oświecenia. 

Zatem powinniśmy zrozumieć, że ostateczny upadek takiego obrazu świata, destrukcja wielkiego łańcucha bytu - zniszczenie, które stanowiło część nieodłączną tego, co Fryderyk Nietzsche opisał (po fakcie) jako „morderstwo Boga”- było ogromną i rewolucyjną zmianą w świadomości. Zmiana ta była tak głęboka, że współcześni mieszkańcy Zachodu muszą podchodzić do ich własnej, nie tak odległej przeszłości jak do czegoś całkowicie obcego i dziwnego. Jest interesujące, że takie widzenie świata jakiego my wielbiciele uczymy się z tradycji Gaudija Waisznawa, sprowadzonej niedawno na Zachód z odległej, egzotycznej i obcej Indii, bardzo przypomina główne właściwości utraconego światooglądu, który dominował tak długo na Zachodzie.Wobec tego wiele w sztukach Szekspira miałoby bezpośredni, intuicyjny sens dla obecnego wielbiciela w ISKCON-ie, szkolonemu w Śrimad Bhagawata, podczas gdy współcześni muszą przejść przez specjalne studia w historii idei, ćwiczenie w intelektualnej archeologii, by zrekonstruować to, co Szekspir ma na myśli. Świat Szekspira jest dużo bardziej naszym światem „wajsznawa” niż światem współczesnych mieszkańców Zachodu.

Jeden z najbardziej eleganckich i treściwych opisów wielkiego łańcucha bytu pojawia się późno w 18 wieku. Odnajdujemy te wersy w wierszu Aleksandra Pope’a „Wiersz o człowieku”:„Potężny łańcuch tworów od Boga zaczęty! Idą potem Anioły i człowiek z zwierzęty, Ptak, ryba, owad ledwo dościgły oczyma. Od niebios do nicości ten związek się trzyma.”(Alexander Pope, Wybór poezyi, przełożył Ludwik Kamiński, Warszawa 1822) W obecnych czasach gwałtownych zwrotów idei i ideologii, niezakłócone trwanie wielkiego łańcucha przez stulecia może wydawać się zadziwiające. Na przykład, jeśli wnikniemy w głąb stuleci, od Pope’a jakieś 13 wieków, natrafimy na opis tej koncepcji dokonany przez Makrobiusza we wczesnym piątym wieku – (który, z kolei, jedynie przedstawia skondensowaną wersję doktryny Plotyna): ponieważ z Najwyższego Boga Umysł powstaje a z niego Dusza (to neoplatoniczne idee) i ona z kolei stwarza wszelkie dalsze rzeczy i wypełnia je wszystkie życiem, i jako, że pojedynczy promień oświetla wszystko i jest odbity w każdym („pojedynczy promień” to Pierwotny Byt) jak pojedyncza twarz może być odbita w wielu zwierciadłach w szeregu ujętych; i ponieważ wszelkie rzeczy następują po sobie w nieprzerwanym ciągu, psując się kolejno aż do dna szeregu, uważny obserwator odkryje powiązanie części z Najwyższym Bogiem aż do ostatnich marności, wzajemnie powiązanych ze sobą i bez przerw. To jest właśnie Homerowy złoty łańcuch, który Bóg kazał spuścić z nieba na ziemię [Jest opowieść u Homera według której Jupiter spuszcza złoty łańcuch – takie jest źródło metafory łańcucha.]

Oczywiście ta idea przeszła wielki rozwój i przekształcenia przez wieki. Myśliciele wypracowali różne jej implikacje (np. zasada pełności) i mocowali się z pewnymi wewnętrznymi sprzecznościami. Na przykład, chrześcijańscy myśliciele, którzy próbowali scementować chrześcijańskie objawienie osobowego stworzyciela z koncepcją neoplatońskiej bezosobowej emanacji osiągnęli mieszane powodzenie, jak możemy sobie wyobrazić. W chrześcijaństwie ortodoksyjnym, stworzenie musi być aktem wolnej woli, jednakże kiedykolwiek teolodzy próbowali myśleć o stworzeniu, to zawsze w umyśle tkwiła idea Boga odziedziczona po Platonie i Plotynie - Boga, którego stworzenie jest emanacją wynikłą z konieczności. Lovejoy jest bardzo dobry w gruntownym badaniu tego konfliktu.Pragnę wspomnieć teraz o pewnym kłopocie w pojęciu wielkiego łańcucha w europejskim kontekście, którym Lovejoy nie zajmuje się. Częścią idei łańcucha ze źródeł platońskich i neoplatońskich było, że chociaż łańcuch jest strukturą schodzącą od Boga, to służy także w tym samym czasie jako powrót do Boga, drabina wstępowania. Tworzy ścieżkę wznoszenia się duszy do Boga. W chrześcijańskim kontekście po takiej ścieżce w górę można było posuwać się w kontemplacji, gdy umysł wznosił się krok po kroku na szczyt. Jednakże w oryginalnym platońskim i neoplatońskim kontekście, łańcuch nie był tylko drogą dla kontemplacji, lecz także ścieżką wznoszenia się duszy poprzez proces transmigracji.

Myśliciele chrześcijańscy pozostawili ideę łańcucha jako drogi kierującej do Boga, lecz Kościół odrzucił związaną z nią doktrynę o transmigracji duszy. Jedną z konsekwencji takiego odrzucenia było ostatecznie narastające poczucie stagnacji i przygnębienia. Możliwość ewoluowania w górę łańcucha poprzez rozwój swojej karmy nie była obecna – tkwisz tam gdzie jesteś. Jednak mimo to hierarchie ludzkiego społeczeństwa są bezszwowo częścią kosmicznej powszechnej hierarchii. Stopniowo cały system zaczął wydawać się wielce uciskający dla wielu ludzi.Wykluczywszy ideę transmigracji, wykluczono indywidualny postęp w układzie świata. Koncepcja wielkiego łańcucha naturalnie wsparła społeczny i polityczny konserwatyzm; doskonałość każdego człowieka polegała na dostosowaniu się do wymagań pozycji na której był, a nie w usiłowaniu wzniesienia się na inną (idee tę także odnajdujemy w Bhagawadgicie). Jednakże ludzie ciągle potrzebują pewnej nadziei na polepszenie, jakąś perspektywę postępu. Utrata pojęcia transmigracji, niegdyś integralna część idei łańcucha, obróciła społeczny i hierarchiczny konserwatyzm w ucisk, i gdy lud w przygnębieniu spróbował zrzucić królów i arystokratów, by siebie posunąć naprzód w rozwoju, obalił jak gdyby wokół siebie cały kosmos. Łańcuch pękł. 

Zdarzenie to stanowiło składową część zniknięcia Absolutnej Prawdy, Boga Parmenidesa, Platona i Plotyna, korzenia egzystencji jako spójnej bosko uporządkowanej struktury. Na głębszym poziomie, wielkie tragedie Szekspira, Król Lear, Hamlet i Otello dotyczą tego runięcia. W nich główne postacie stają przed najstraszliwszymi konsekwencjami, gdy ludzie przekraczają właściwe działania w ramach ich uświęconego miejsca w boskim schemacie.To dlatego Otello mówi o swojej wiernej żonie: „Kiedy ciebie nie kocham, chaos znów nadchodzi.” A czarny charakter Iago wyraża niedwuznacznie niewiarę w ideę, że ktokolwiek z nas posiada uświęcone natury czy istoty i głosi, że tylko od naszej woli zależy to, czym jesteśmy. Edmund Złoczyńca, zbir w Królu Lirze, posiada nową wizje natury, nie natury porządku i harmonii, lecz walki i zmagań; natury, której bogowie będą ”teraz bronić złoczyńców!” Czarne charaktery Szekspira w całości wypowiadają współczesną filozofię. Fundamenty drżały już w czasach Szekspira, a on czuł to głęboko; jego bohaterowie wpatrują się w otchłań.Lovejoy mówi nam coś interesującego o tym runięciu. Posiada ono strukturę. Skutkiem nie był po prostu chaos. Jeśli wyobrazimy sobie łańcuch jako sztywną drabinę, gdy traci swoje transcendentalne zaczepienie w boskości, nie rozpada się w nieładzie w stos, lecz raczej upada jak gdyby na bok. Pozostawiając sekwencyjną, hierarchiczną strukturę, łańcuch uczasowił się; jego oś nie była już dłużej pionowa, ontologiczna oś z chaosu do Boga, lecz pozioma, czasowa oś z prymitywnego chaosu przeszłości do współczesnego ludzkiego rozwoju, do przyszłego postępu w kierunku coraz większej doskonałości. To przesunięcie osi łańcucha bytu w wymiar czasowy jest źródłem współczesnej świadomości historycznej.

Część II: Rozbicie Łańcucha
Współczesna świadomość historyczna pochodzi z obalenia wielkiego łańcucha bytu. Chociaż Lovejoy nie poddaje badaniu refleksji Fryderyka Nietzschego odnośnie tego wydarzenia, w moim pojęciu rozbicie łańcucha winno być rozpoznane jako składowa część zdarzenia, które Nietzsche nazwał „śmiercią Boga”, czy nawet „morderstwem Boga”. Nietzsche używał słowa „Bóg” mając na myśli dokładnie koncepcję o której dyskutowaliśmy, filozoficzną koncepcję zagarniętą przez chrześcijaństwo od Platona i Plotyna. To Bóg rozumiany nie po prostu jako zarządca, lecz jako Prawda Absolutna, kotwica całego porządku bytu, Bóg z którego i na którym opiera się cała hierarchia stworzenia. „Śmierć Boga” naturalnie rozszerza się obejmując zniszczenie całego kosmicznego porządku.Oczywiście, możemy odrzucić całkowicie absurdalne pojęcie o „umieraniu” Absolutnej Prawdy. Jednakże nietzscheańskie obwieszczenie jest prawdziwe, jeśli rozpoznamy je jako doniosłe zdarzenie w historii europejskiej kultury. Wydarzenie to nie było takie nowe jak wydaje się sądził Nietzsche. 

Niemniej Nietzsche miał słuszność dostrzegając fakt, że ludzie nadal nie pozwolili sobie na świadomość tego, co uczynili - to znaczy, zamordowania Boga. Nadal nie mogli zrozumieć, że kościoły w których obowiązkowo Bóg był czczony teraz są jego grobowcami. Ani też nie mieli odwagi, by stanąć przed możliwościami jakie otwarły się dzięki ich decyzji. Krótko, nie byli warci swojego przestępstwa. (Zobacz Froliche Wissenschaft, aforyzm 125).

Według Nietzschego, śmierć Boga uwalnia człowieka. Gdyby był dość silny, by rozpoznać i wykorzystać swoją wolność, stać się stworzycielem siebie, ewoluować mocą swojej woli w coś większego niż on sam, człowiek może stwarzać siebie powtórnie, wykraczać poza siebie i czyniąc tak stać się Übermench, nadczłowiekiem. Ten przyszłościowy, doskonały stan osiągnięty przez proces dobrowolnej samotransformacji, stanowi dla Nietzschego świeckie zastąpienie tradycyjnego Boga europejskiej cywilizacji. 

Próbowałem pokazać, że niepokój w obliczu runięcia średniowiecznego ładu świata możemy traktować jako główny motyw u Szekspira. Lovejoy, skupiając dyskusję nad bezpośrednią, śmiało wyrażaną refleksją filozoficzną o idei łańcucha bytu jest w stanie prześledzić rozpad łańcucha do pierwszych lat 18 wieku. Tam spotyka myślicieli, którzy rozpoczynają artykulację rewolucyjnych pojęć doskonałości i postępu; pojęcia, które jak powszechnie się myśli, pojawiły się w 19 stuleciu.Ta nowa idea doskonałości nie pasuje w ogóle do idei poprzednio powiązanych z łańcuchem bytu. Średniowieczne pojęcie doskonałości wymagało, by każdy zajmujący określone miejsce w łańcuchu osiągnął doskonałość pozostając na swoim uświęconym miejscu, doskonale wypełniając wymagania swojej pozycji. Będąc przykładem wszelkich możliwych stopni bytu, łańcuch był całkowity i doskonały, i ten, kto pomyślałby o rozwoju siebie wspinając się po łańcuchu popełniłby gwałt na całości. Co więcej, koncepcja doskonałości oznaczała coś tak całkowitego, aby uniemożliwić rozwój. Jakakolwiek zmiana mogłaby koniecznie pogorszyć. Doskonałość zatem pociągała za sobą niezmienność i stagnację. 

Oto Lovejoy (206)240 „Doktryna łańcucha bytu zatem nadała metafizyczną sankcję nakazom anglikańskiego katechizmu: każdy winien pracować uczciwie „by wypełniać swój obowiązek w tym stanie życia” - zarówno na kosmiczną jak i społeczną skalę – „do którego Bogu podobało się go powołać ”. Próba opuszczenia miejsca w społeczeństwie jest także „odwracaniem prawa Porządku.” ”Niemniej pewni myśliciele uderzyli w nową strunę. Lovejoy cytuje znanego eseistę angielskiego Addisona, który w 1711 napisał: „Nie istnieje w mojej opinii bardziej zadowalające i podniosłe rozważania w religii niż te o stałym postępie, które dusza czyni w kierunku doskonałości swojej natury, bez docierania do niej w jakimś określonym czasie.” (247)290 Filozof Leibniz wyraził w 1718 podobne odczucia: „Nasze szczęście nigdy nie będzie polegać i nie powinno polegać na pełnym zadowoleniu w którym nie ma już nic, czego można pragnąć, a które otępiłoby nasze umysły, lecz na wiecznym postępie ku nowym przyjemnościom i nowym doskonałościom.”(248)291

W tej nowej idei doskonałości, Lovejoy widzi „nową eschatologię” związaną z „nową koncepcją wartości.” „Platońskie utożsamienie ostatecznego dobra z(...)ustaniem pragnienia – „ ten, kto ją posiada, posiada zawsze najdoskonalszą wystarczalność i nigdy nie potrzebuje czegokolwiek jeszcze”- ustąpiła miejsca swemu przeciwieństwu: żadnej ostateczności, żadnej ostatecznej doskonałości, żadnego krępowania zakusów woli. Takie fragmenty jakie cytowałem z Leibniza i Addisona i Lawa wyraźnie zapowiadają ideał Fausta. Człowiek z natury jest nienasycony i wolą Stwórcy było, że takim być powinien...Tendencja do zastępowania ideałem Streben nach dem Unendlichen, nie kończącym się dążeniem do celu nieosiągalnego, ideału ostatecznego odpoczynku duszy w kontemplacji Doskonałości... zwykle była postdatowana przez historyków. Nie wynalazł tego ani Goethe, ani niemieccy romantycy.”294 (250)

W ten sposób idea doskonałości zaczyna włączać idee zmian, różnorodności, wzrostu, ciągłego zwiększania i rozwoju - nie w kierunku ostatecznego celu przeznaczenia, lecz jako cel sam w sobie. Idea doskonałości przygarnia tymczasowe atrybuty.Gdy czytałem te ustępy zebrane przez Lovejoya, odniosłem silne wrażenie, że osiemnastowieczni myśliciele, zwłaszcza Leibniz wzmiankują o transmigracji duszy. Wskazałem już, że kategoria transmigracji był integralna częścią idei łańcucha bytu jak oryginalnie postulował Platon i Plotyn; lecz chrześcijańska ortodoksja ostatecznie przyjęła łańcuch ostrzyżony z tego pojęcia. Gdy w Platońskiej filozofii Łańcuch był drogą powrotną dla każdej duszy poprzez stopniowe wznoszenie się dzięki transmigracji, dla myślicieli chrześcijańskich stał się o po prostu ascensio mentis ad Duem per scalas creaturarum, kontemplacyjnym wstąpieniem umysłu do Boga poprzez skalę żywych istot. Kiedy pojęcie Łańcucha jako ścieżki prawdziwie indywidualnego wzniesienia ponownie pojawiło się, efektem była uczasowienie całego Łańcucha. 

Tutaj Lovejoy podsumowuje swoje tezy: „Jednym z zasadniczych wydarzeń w osiemnastowiecznej myśli było uczasowienie Łańcucha Bytu. Niektórzy zaczęli wyobrażać sobie plenum formarum nie jako treść, lecz jako program natury przeprowadzany stopniowo i niezmiernie wolno w kosmicznej historii. Podczas gdy wszelkie możliwości domagają się realizacji, to jednak nie dostępują jej wszystkie naraz. Niektóre osiągnęły to w przeszłości, a po jakimś czasie ją utraciły; wiele ucieleśniło się w stworzeniach istniejących obecnie. Bez wątpienia nieskończenie więcej przeznaczono otrzymać dar rzeczywistego istnienia w wiekach nadchodzących. Zasada pełności obowiązuje tylko dla wszechświata w całej jego czasowej rozciągłości.” (244)288

Ważne jest by zauważyć, że pomimo przechyłu Łańcuch, nawet w stanie upadku zachował swoją podstawową strukturę. Idea stworzenia jako uporządkowanej hierarchii form od niższych do wyższych , prostych do złożonych, pierwotnych do wytwornych z pewnością nie zniknęła. Raczej, sam łańcuch, nietknięta struktura, obrócił się jak gdyby na swojej osi o 180 stopni z pozycji pionowej na poziomą. Wyobraźcie sobie stojącą pionowo drabinę. Jest zabezpieczona na szczycie. Górne zaczepienie rozpada się. Drabina upada na jedną ze stron. W podobny sposób łańcuch uległ uczasowieniu. Istoty żywe już nie są połączone z wiecznym źródłem. Jednakże nawet w tym stanie upadku zachował swoją starą strukturę uporządkowanego, uszeregowanego ciągu bytów. Obecnie zakłada się doskonałość jako kierunek czasowych ciągów, niż jako rzeczywisty szczyt ustalonej, ontologicznej hierarchii. Pochodzeniem łańcucha staje się nie szczyt, lecz podnóże, podstawowe minimum nad nicością.W ocenie Lovejoy’a ”statyczny i wiecznie całkowity Łańcuch Bytu pękł w dużej mierze pod swoim własnym ciężarem.” 288(245) Ma na myśli tym samym, że gdy różne implikacje idei łańcucha przeciągnięto przez wieki myśli, równało się to ogromnemu argumentowi reductio ad absurdum. 

Od samego początku, pojęcie Łańcucha tak jak artykułowano je w myśli europejskiej, było niespójne – nie sprawdzające się zlanie „innoświatowości”(other-worldliness) z „ten-świat” (this-worlidness). Poprzednia tendencja skutkowała koncepcją bezosobowego Absolutu - który, na ściśle logicznym gruncie, nie mógł być w ogóle powiązany z jakimkolwiek stworzeniem. Ściśle mówiąc, stworzenie powinno być umniejszone do nieistnienia - tak jak zostało to dokonane przez Śankaraczarje lub przez presokratejskiego filozofa Parmenidesa. Jednakże kontrastująca tendencja tej-światowości scementowała stworzenie z impersonalnym Absolutem, tak, że Jeden Absolut wylał się tworząc świat zarówno dobry jak i rzeczywisty. W historii myśli chrześcijańskiej często, jak wydaje się, napotykamy na rodzaj „schizofrenii”: Bóg jako obiekt czci nie jest tym samym Bogiem jako przedmiot myśli. 

Chociaż chrześcijańska ortodoksja utrzymywała, iż Bóg jest osobowy, chrześcijańska spekulacja miała skłonność ześlizgiwania się w teologię negatywną i głoszenie impersonalnych idei. Miało to miejsce w spekulacjach odnośnie stworzenia. Stworzenie postrzegano jako bezosobowy rezultat ścisłego programowania, mechanicznie napędzany przez logiczną konieczność. Wszelkie możliwe formy musiały być urzeczywistnione w materialnym tworzeniu. Bóg nie miał wyboru w tej sprawie. Nie mogło być dobrowolnych, czyli logicznie arbitralnych preferencji. Takie wolne wybory są cechą osób i całkowicie ma do tego prawo Najwyższa Osoba. Jednak w tej materii myślenie napędzała impersonalna filozofia. Biorąc pod uwagę teistyczne objawienie, nie było potrzeby odnoszenia się do takiego bezosobowego stworzenia - do „racjonalności”, która jeśli doprowadzana do końca pomyślnie dzięki rygorystycznej i nie zbaczającej od właściwego kierunku obsesji, stała się rodzajem szaleństwa.

Taka była więc koncepcja: ponieważ stworzenie było wypracowaniem racjonalnej konieczności, stwarzając świat Bóg był zmuszony wytworzyć w jednym momencie wszelkie możliwe formy. To jest „zasada pełności”. Stworzenie musiało być nieprzerwanym kontinuum, od góry do dołu, bez najmniejszej luki czy przeszkody do przebycia. Co więcej, ponieważ Bóg jest dobry, podobnie stworzenie musiało być „najlepsze z wszelkich możliwych światów.” Dlatego wszelkie poszczególne niedostatki lub zło, które widzimy musi być konieczne dla dobra całości. Usprawiedliwienie jak dobre są wszelkie stopnie bytu, wszelkie stopnie niedostatku, deprywacji, braków i wyraźnych zniekształceń, stało się niesławnym projektem osiemnastowiecznej teodycei. Lecz do tego czasu przytłaczające braki empiryczne wymaganych form pośrednich gatunków - a teoria wymagała, aby istniała duża ich liczba różniących się jeden od drugiego w najmniejszym możliwym stopniu - zaczęło wydawać się poważnym problemem. Coraz bardziej rozpoznawano, że relacje o skamielinach dają dowód najwyraźniej wymarłych gatunków. Krótko, świat we wzrastającym tempie zaczął wydawać się ani tak „racjonalny” ani tak „dobry” jak teoria tego wymagała. Lovejoy rozwodzi się nad tymi czynnikami, niemniej sugerowałem, że innych czynników nie bierze pod uwagę. 

W każdym razie, chcę skupić się na spostrzeżeniu Lovejoy’a, że rozpad Łańcucha Bytu nie był runięciem w chaos. Przeciwnie, stanowił raczej majestatyczne, ustrukturalizowane wydarzenie w którym Łańcuch pozostał nietknięty zasadniczo jako ustopniowana hierarchia istot, lecz po prostu przesunął się w wymiar czasu. Stał się „nie treścią (inventory), lecz programem natury”. 

W tej uczasowionej wersji Łańcucha Bytu rozpoznajemy oczywiście zręby darwinowskiej teorii ewolucji. Ważne jest, aby zauważyć, że ten rozpad Łańcucha, to uczasowienie, poprzedziło teorię ewolucji o ponad stulecie („Pochodzenie gatunków” opublikowano w 1859). Innymi słowy, wielu już zaakceptowało teoretyczne ramy darwińskiej teorii ewolucji długo przedtem zanim powstała sama teoria. Teoria Darwina jest uszczegółowioną artykulacją koncepcji czasowego Łańcucha na polu biologii i antropologii nadając „naukowe” uzasadnienie dla tego, co już było „znane” jako prawda. Odpowiedziała na odczuwaną potrzebę, a priori wymaganie. Ludzie już zaczęli myśleć i czuć w ewolucyjnych i rozwojowych kategoriach. Postrzegali świat przez soczewki nowego paradygmatu, przez nowy zestaw kategorialnych okularów. 

W kategoriach świadomości Kryszny, dokonało się przesunięcie w ich inteligencji, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że odczuwali i postrzegali świat w zupełnie nowy sposób. Darwin i inni wiedzieli, że natura musi odpowiedzieć na nowy rodzaj pytań, jakie jej się stawia. I tak też uczyniła: teoria ewolucji konkretnie wpisała się w szkielet, który już zaczął określać ich mentalność.Można to dobitnie zilustrować przyglądając się wczesnym pracom niemieckiego filozofa F.W.J. Schellinga. Tutaj odnajdujemy doktrynę o ewolucji jako integralną część teologii Absolutu, który sam rozwija się i przekształca się w czasie. W 1810 bliski przyjaciel i uczeń Shellinga, Oken, pisał w ten sposób:„Filozofia Natury jest nauką o wiecznej przemianie Boga w świat. Jej zadaniem jest ukazanie faz światowej ewolucji z pierwotnej nicości: jak ciała niebieskie i żywioły powstawały, jak one postępowały w wyższe formy, jak ostatecznie pojawiły się organizmy i w człowieku osiągnęły rozum. Te fazy tworzą historię pokoleń wszechświata.”372(320)

Na początku Bóg jest nicością, lecz ewolucja wszechświata jest tym samym, co ewolucja Boga: ewolucja jest stopniowym urzeczywistnianiem (Realwerden) lub samourzeczywistnieniem Boga, który jest osiągany poprzez konflikt i walkę w czasie i historii. Pełne zwieńczenie samourzeczywistnienia Boga jest ostatecznie osiągnięte - domyślcie się gdzie? „Człowiek jest stworzeniem w którym Bóg w pełni staje się przedmiotem dla siebie. Człowiek jest Bożym przedstawieniem Boga. Bóg jest człowiekiem przedstawiającym Boga w samoświadomości(...) Człowiek jest Bogiem całkowicie przejawionym, der ganz erschienene Gott. 373(321)

Tutaj sam Schelling (w 1812) wyjaśnia tę samą ewolucyjną teologię: „Uznaję Boga za to, co pierwsze i ostatnie, Alfę i Omegę, lecz jako Alfa nie jest on tym jako Omega, i o ile jest on tylko jednym - Bóg ‘w sensie eminentnym’ - nie może być innym Bogiem, w tym samym sensie, ani nie może ściśle być nazwany Bogiem. Ponieważ w tym przypadku, niech to zostanie wyraźnie wypowiedziane, nierozwinięty (unentfaltete) Bóg, Deus implicitus, byłby już tym, jako Omega, czym Deus explicitus.” 375(323)

Interesujące, że nawet w tych wczesnych latach Schelling uzasadnia swoją ewolucyjną teologię odwołując się do doświadczenia z pierwszej ręki „ natura sama, jak każdy wie, kto posiada wstępną znajomość z tematem, stopniowo rozwinęła się z wytwarzania skromniejszych i mniej rozwiniętych istot żywych do wytwarzania doskonalszych i znaczenia lepiej ukształtowanych.” 375 (323)

Warto przypatrzeć się jak Schelling widzi nawet konieczność poprawy zasad logiki, aby były przekładalne na idee ewolucji: „Zawsze i koniecznie to, od czego zaczyna się rozwój (der Entwicklungsgrund), jest niższe od tego, co się rozwinęło; pierwsze wynosi to drugie ponad siebie i podporządkowuje się mu, ponieważ służy czemuś innemu jako materię, organ, warunek rozwoju.”377 (325)

W ten sposób kosmos koniecznie rozwija się z niczego i podąża dalej zawsze z mniejszego ku większemu. Ponieważ naprawdę możesz dać ostatecznie to, czego nie masz.To wszystko równa się wielkiemu przesunięciu w ludzkiej świadomości, wyrażając się w uczasowieniu Łańcucha Bytu. Przesunięcie stopniowo stworzyło tę charakterystyczną mentalność nazwaną „temperamentem romantycznym”: nieprzerwaną, nieustającą tęsknotę za nieuchwytnym celem, poczucie życia jako niekończące się poszukiwanie, napędzane przez apetyt na doświadczanie, które zawsze chce więcej i więcej, które nigdy nie powie ”Dość! Jestem zadowolony.”

Odkrywszy Upaniszady, filozof Artur Schopenhauer opublikował pracę w 1818 (Die Welt als Wille und Vorstellung) w której entuzjastycznie przyjął koncepcję pojedynczej niezróżnicowanej rzeczywistości leżącej poza wszelkimi pozorami. Lecz w filozofii Schopenhauera upaniszadowy Brahman zostaje ponownie obsadzony przez Wolę (der Wille). Zunifikowane substratum wszelkich pozorów nie jest oświecającą, spokojną świadomością, lecz raczej ślepym, żarłocznym, niezmniejszającym się apetytem. Wszędzie w dziewiętnastowiecznej Europie napotykamy na poczucie uwolnionych, potężnych energii będących w ruchu, niestrudzony motor postępu pędzący na oślep - postęp natury, ludzkości, Boga. W dziewiętnastym wieku cywilizację europejską porwała idea postępu. Stałe wytwarzanie technicznych wynalazków, które, zorganizowane przez kapitalizm leferystyczny, wywołało rewolucję przemysłową, było dowodem, który większość ludzi potrzebowała. 

Upowszechnianie darwinowskiej teorii ewolucji przydało naukowego wsparcia dla ewangelii postępu. Co więcej, ta teoria, w swym oryginalnym kontekście widząc walkę i współzawodnictwo jako naturalne mechanizmy postępu, została natychmiast przeniesiona na ludzkie społeczeństwo. Tak zwany społeczny darwinizm przedstawił bezwzględne uzasadnienie dla najgorszych nadużyć władzy i bogactwa - dla eksploatacji pracowników we własnym kraju, kolonializmu zagranicą. Teraz chciałbym powrócić do pytania na które, jak sądzę, Lovejoy nie odpowiedział bardzo dobrze: dlaczego ten upadek miał miejsce, ów obrót na osi Łańcucha Bytu? Gdy spojrzymy na cały zakres zmian, wielkie przesunięcie w świadomości z tym związane, widzimy, że Lovejoy nie ukazuje pełnego obrazu tych zjawisk. Upadek Łańcucha wydaje się sam wyrażeniem bardziej złożonej transformacji. Jak to się stało?

Rozmyślałem dużo nad tym pytaniem i wymaga ono dalszych badań z punktu widzenia świadomości Kryszny, aby rozważyć wszystkie aspekty tematu. Jednakże wydaje mi się, że można opisać to u podstawy jako zmianę, przesunięcie świadomości, z siły dobroci do pasji. Z pewnością pojęcie niekończącego się, bezustannego usiłowania, to niezaspokojone poszukiwanie - w skrócie „ideał Fausta”- jest podręcznikowym opisem siły pasji: („narodzonej z nieograniczonych pragnień i tęsknot”). Wszelkie działania związane ze współczesną ideą „postępu” stanowią przykład siły pasji w działaniu. Nie można by dać mocniejszego i wyraźniejszego wskaźnika niż szopenhauerowskie metafizyczne zastąpienie Brahmana Wolą. 

W Bhagawadgicie (14.7 znaczenie) Prabhupada zauważa: „Współczesna cywilizacja jest uważana za zaawansowaną według siły pasji. Poprzednio, za warunki rozwinięte były uważane te w sile dobroci” Przesunięcie normatywne rozpoczęło się w renesansie, przez osiemnaste stulecie rewolucjoniści wyraźnie próbują zniszczyć starożytne tradycje i mamy takich filozofów jak Diderot deklarujących, że „ludzkość nigdy nie będzie wolna dopóki ostatni król nie zostanie uduszony na jelitach ostatniego księdza.”Tutaj możemy zrozumieć to wielkie historyczne przesunięcie w terminach znajomych kategorii - sił materialnej natury. My sami próbujemy stworzyć (lub raczej odtworzyć) kulturę w której dobroć jest ustanowiona jako standard postępu. 

Bhagawadgita uczy, że wiedza zależy od dobroci. Siła dobroci jest egzystencjalnym warunkiem dla rozwoju wiedzy. Czym jest ta wiedza? To wiedza o Absolutnej Prawdzie, ostatecznym źródle wszelkich emanacji. Wiele z tego średniowiecznego obrazu z jego transcendentnym wiecznym źródłem, które jest doskonałe i całkowite, z jego stwarzaniem ustrukturyzowanego świata zwielokrotnionych hierarchii, z jego systemem odpowiedników, z jego pojęciem doskonałości jako wypełnienia czyjejś – no cóż- dharmy, wydaje się znajomy wielbicielom z ISKCONU ponieważ to, co otrzymują od naszej tradycji, nawet jeśli wydaje się egzotycznym importem z odległej, tajemniczej Indii, jest tak naprawdę zadziwiająco bliskie światoobrazowi średniowiecznych czasów. Nasz sposób myślenia i działania jest bardzo pokrewny europejskiemu standardowi jaki panował kilka stuleci temu. 

Wobec tego można śmiało powiedzieć, że Śrila Prabhupada przywraca nam jako Europejczykom nasze własne stracone dziedzictwo. Powinienem dodać, przywraca w formie wolnej od defektów w myśleniu i działaniu, które doprowadziło do jego wygaśnięcia kilka wieków później. W przyszłości może spojrzymy na „nowoczesność” jako po prostu na paskudną przerwę w prawdziwym rozwoju zachodniej cywilizacji.Kilka setek lat temu klęska dokonała się i obecnie wiedza jest w sile pasji. Pewien obraz tworzy myślowe tło dla naszych działań. Zaczynasz z niczym, lub z czymś, co jest blisko tego: punktem nieskończonym w wielkości i masie, i jakoś, z pobudek których nikt nie może pojąć ten punkt „eksploduje”, zaczyna rozszerzać się (przestrzeń rozszerza się wraz z nim) i słabnie. Jednostki zaczynają jawić się z pierwotnej plazmy: pełna gama subatomowych cząstek, które ostatecznie tworzą atomy a te molekuły. Molekuły stają się dłuższe i bardziej złożone. Szczególnie atomy węgla, a następnie zaczynają tworzyć bardziej skomplikowane struktury i spójrzcie! Pojawia się życie! Prostsze formy doprowadzają do bardziej złożonych; po jednokomórkowych organizmach następują wielokomórkowe. Natura tworzy coraz bardziej złożone postaci roślin, owadów, zwierząt, kręgowców, człekopodobnych, ludzi, i ostatecznie Naukowców. 

Zatem mamy ewolucję molekularną, chemiczną, biologiczną, ludzką – wszystko wpasowane w jeden schemat. Niektórzy twierdzą, że taki obecny obraz jest wynikiem długiego, żmudnego empirycznego i naukowego badania. Jednakże ostatecznie stanowi to uczasowienie wersji starego łańcucha bytu. Obrazy takie posiadają szacowną historię. Dobrze pamiętać, że w 1755, gdy Francuzi i Brytyjczycy walczyli między sobą w głuszy Północnej Ameryki, filozof Immanuel Kant opublikował teorię preorganicznej kosmicznej ewolucji. A Schelling, jak widzieliśmy, nakreślił cały obraz łącznie z filozoficznym i logicznym uzasadnieniem w roku w którym Napoleon najechał Rosję. Gdy próbuję zrozumieć transformację w świadomości, której uczasowienie łańcucha bytu jest głównym składnikiem, w najbardziej ogólnych możliwych kategoriach, widzę to jako narodziny „świadomości historycznej”. Pojmowanie wszystkiego genetycznie, kategoriami rozwoju, postępu, ewolucji właśnie stanowi cechę takiej świadomości. 

Kiedykolwiek usiłujesz zrozumieć coś w świecie, natychmiast pytasz: jak do tego doszło? Jak to ewoluowało lub rozwijało się z prostszych, bardziej prymitywnych jednostek? To jest świadomość historyczna. Na polu lingwistyki funkcjonuje specjalistyczny termin historycznego widzenia: ”diachroniczny”. Oznacza to badanie języka jako jednostki historycznej, a więc z nawiązaniem do tego jak on ewoluuje i zmienia się podług czasu. Stanowisko przeciwne określa się mianem „synchroniczny”. Podejście synchroniczne do języka bada go opisowo, nie historycznie, bez odniesienia do tego, co być może zaszło przed lub po czymś. Można by powiedzieć, że jedno widzenie stwarzania jest synchroniczne - wszystko jest obecne jednocześnie w pełni pochodząc od Boga. Drugie jest diachroniczne: stwarzanie samo zachodzi w miarę czasu. 

Świadomość historyczna jest najbardziej złożoną formą diachronicznej wizji. Zaznajomiłem się z pojęciami „synchroniczny” i „ diachroniczny” na uniwersyteckich zajęciach z sanskrytu. Sposób w jaki my wielbiciele podchodzimy do sanskrytu, tradycyjny sposób, jest synchroniczny, podczas gdy akademicy stosują diachroniczny. Tradycja podaje, że sanskryt jest udoskonalonym językiem jakim mówią dewatowie1; akademicy widzą go zaś jako historycznie i docześnie tworzony język, który wyewoluował z bardziej skromnych źródeł. Takie podejście do sanskrytu rozwinęło się w 19 stuleciu za sprawą niemieckich uczonych, którzy wymyślili historycystyczną naukę nazwaną „filologią indoeuropejską”. (Obecnie słowo „filologia” zostało zastąpione przez „lingwistyka”). 

W 1786 angielski uczony Ernest Jones zauważył pokrewieństwa pomiędzy sanskrytem, perskim, greckim i łaciną. Zainspirowany ewolucyjnymi ideami uczeni niemieccy zastosowali je do historii języków i doszli rozwidlającymi się ścieżkami ewolucyjnego rozwoju do szerokiej rodziny języków, które obejmują sanskryt, perski, łaciński, włoski, starożytną grekę, galicki, szwedzki, francuski, niemiecki, hiszpański, rosyjski, polski, armeński i tak dalej. Rezultat jest uważany za jedno z najbardziej ugruntowanych osiągnięć naukowych.Prabhupada uczył nas, ze sanskryt jest matką wszystkich języków, lecz filolodzy umieszczają go pośród grupy starożytnych języków, który wyewoluował z oryginalnego, ojczystego języka nazwanego protoindoeuropejski, Indo-European Ursprache. Jeśli sprawdzimy wyraz pochodny współczesnego angielskiego słowa, zobaczymy czasami, że sięga – powiedzmy- do francuskiego słowa, następnie starofrancuskiego, łacińskiego, sanskryckiego i ostatecznie proto-indo-europejskiego. Przed wyrazem będzie umieszczona gwiazdka. Znak ten wskazuje, że słowo to jest wyobrażone, czyli hipotetyczne. Nie istnieje jego poświadczenie, żaden pisemny przejaw słowa. Zostało ono skonstruowane w wyobraźni- powiedzieliby ponownie zrekonstruowane- tak jak cały proto-europejski język.

Kiedy uczestniczyłem w kursie sanskrytu na uniwersytecie Pensylwania, asystent na zajęciach zwykł przedstawiać nam diachroniczne postrzeganie sanskrytu. Muszę rzec, że jest to przekonujące wyjaśnianie. Klasyczna gramatyka Paniniego posiada cztery, czy pięć tysięcy zasad, lecz istnieje pewna liczba, które posiadają tylko jedno zastosowanie. Są to anomalie lub wyjątki. Dlaczego one tam są? Cóż, nasz asystent zwykł objaśniać, inaczej nie dającą się wyjaśnić osobliwość, ukazując jak wyjątek w sanskrycie był standardem, powiedzmy w awestańskim, a następnie ukazywał jak obie formy wyewoluowały z wcześniejszych form w proto-indo-aryjskim, który z kolei wyewoluował z protoindoeuropejskiego. Zezwalając im na ich własne założenia, cała struktura wydawała się posiadać sens według własnych pojęć, i wyjaśniać rzeczy, które wydają się być inaczej nie wyjaśnialne. Wyjaśnienie uporządkowało cały obszar myśli. Było to niezwykle bystre. Jednakże nie przyjąłem nawet na chwilę tego za prawdę. Rozpoznałem to jako twór współczesnej świadomości historycznej, i uświadomiłem sobie, że asystent i ja byliśmy mieszkańcami dwóch różnych poznawczych wszechświatów. Moja moneta prawdy - cytaty z śastr2 - nie posiada wartości w jego królestwie. 

Podobnie każdy współczesny akademicki badacz religii operuje według podobnego ewolucyjnego postrzegania religii, tej samej diachronicznej mentalności. Na przykład czytałem artykuł o czczeniu Dźagannatha w Puri. Autor opisuje jak pewni mieszkańcy wioski lub tubylcy w Orissie czczą drewniane pale. Bez kłopotania się o podanie jakiegokolwiek argumentu, autor rozumie natychmiast, że kult drewnianego Dźagannatha wyewoluował z prymitywnego kultu drewnianych pali. Nie przemknęła mu myśl, by rozważyć, że tubylcy mogli imitować na swój sposób złożone czczenie Dźagannatha.Akademickie badanie religii (Religionwissenschaft) spogląda na każdy aspekt naszej tradycji jako ludzki twór, rezultat społecznych, kulturowych, ekonomicznych i psychologicznych sił oddziaływujących na siebie w historii. 

Pisma objawione – śastra - szczególnie poddane są takim rozważaniom. Jest to ludzka konstrukcja, która wyrosła i rozwinęła się z upływem czasu, a krytyczna analiza pokazuje jak tekst o którym myśli się, że jest w całej rozciągłości „objawiony” w jednym momencie i miejscu , zawiera w sobie ślady utajonych relacji historycznych. Ta dyscyplina akademicka nazywana jest tekstualnym krytycyzmem i w dużym stopniu obecnie tym jest współczesne badanie religii. 

W dziewiętnastym wieku, gdy została ustanowiona jako formalna dyscyplina, określono ją „wyższym krytycyzmem” w odróżnieniu do podstawowej, tekstowej analizy zajmującej się takimi rzeczami jak wariantowe czytanie, błędy edytorskie i tym podobne – nazywane „niższym krytycyzmem”. Wyższy krytycyzm usiłuje zrozumieć różne społeczne i historyczne okoliczności w ramach których określone dzieło zostało skomponowane, a następnie ponownie odkryć jego oryginalne znaczenie. Weźmy pięć pierwszych ksiąg biblijnych - Rodzaju, Wyjścia, Kapłańska, Liczb i Powtórzonego Prawa - oczywiście tradycyjnie przypisywanych pojedynczemu autorowi Mojżeszowi. Jednakże wnikliwe krytyczne prześledzenie relacji w księdze Rodzaju o stwarzaniu na przykład ukazuje, że zawiera tak naprawdę dwie historie, jedna po drugiej ( Rodz 1:1-2:3 i 2:4-2:5) Każda skupia uwagę na czym innym, nie tworzą ciągłej, nieprzerwanej narracji. Jak to się mogło stać ? Skąd pochodzą te dwie opowieści ? W rezultacie tych i wielu podobnych rozważań, obecnie utrzymuje się, że pięć ksiąg Mojżesza są tworem pracy pewnej liczby nieznanych pisarzy i edytorów. Pierwszy, wcześniejszy pisarz jest znany jako „ pisarz Jahwe”, w skrócie J, ponieważ on (ona) odnosi się do Boga przez właściwe imię Jahwe. Uczeni sądzą, że wyśledzili drugą, starszą warstwę materiału, czyli „E”, złożonej przez pisarza „Elohistę”, który preferował imię w liczbie mnogiej „Elohim”. Następnie późniejszy kompilator złożył J i E oraz dodał inne materiały. To wyjaśnienie jest tak bardzo przyjęte, że jakikolwiek chrześcijanin lub Żyd, który to odrzuca, doprasza się określenia „fundamentalista”. Oczywiście podobny rodzaj historycznego krytycyzmu przenosi się na wedyjskie teksty. Jest niewiele zgody co do dat, a nawet uzgodnionym datom niewygodnie brakuje podstaw, niemniej nie zatrzymuje to spekulacji.

Ostatnio natrafiłem na nowe historyczno-krytyczne studium Bhagawadgity, które usiłuje (znów!) oddzielić prawdziwe i oryginalne części dzieła uwalniając go od przypuszczanych późniejszych dodatków i nawarstwień. Z pośrednią, polemiczną aluzją do Bhagawadgity Takiej Jaką Jest Śrila Prabhupady, autor zatytułował swoją pracę „Bhagawadgita Taka Jaką Była”. Podejście, które przyjmuje Bhagawadgitę jako rodzaj wiecznego i bezczasowego dokumentu, objawionego raz na zawsze, i zdolnego do przetrwania bez zmian i przekształceń przez wszelkie rodzaje tymczasowych i kulturowych podziałów - w skrócie, podejście Prabhupady- uważane jest przez takich profesorów jako irytująco wsteczne i prostackie. Czasami złości ich również to, że takie nieoświecone postrzeganie tych tekstów jest aktywnie krzewione usiłując zapobiec ich wysiłkom w edukacji i oświecaniu.

Ewolucyjna, historyczna perspektywa jest podzielanym, niekwestionowanym założeniem współczesnej nauki. Udaj się do departamentu studiów religijnych i powiedz, „Wierzę, że ten tekst został objawiony przez Boga i przekazany w stanie nienaruszonym. Wierzę, że tradycja może zachować swoje oryginalne nauki nienaruszone wbrew wszelkim rodzajom zmiennych, historycznych okoliczności.” Nikt ci nie uwierzy przez minutę. Nie tylko to: będą wiedzieli, że nie jesteś wart traktowania cię poważnie. Na podstawie założenia, że takie rzeczy po prostu nie dzieją się i sprawa ta nie podlega dyskusji. Sugerować inaczej to nie po prostu uczynić niewłaściwe stwierdzenie; to wykroczyć poza zasady zgodnie z którymi one działają.Wyobraźmy sobie, ze jesteś człowiekiem, który widzi ludzi grających w tenisa. Zauważasz, że trudno im przebić piłkę nad siatką. 

Zatem mówisz do nich, „Spójrzcie, obniżcie po prostu siatkę, będzie o niebo łatwiej.” Byłoby to niewiarygodne posunięcie, gra przecież odbywa się według określonych zasad.Podobnie, jest podstawową zasadą – nie wnioskiem – współczesnej nauki, że nie ma Boga. Ileś lat temu czytałem sprawozdanie z konferencji kosmologów na temat pochodzenia wszechświata. Jeden kosmolog przedstawiał matematyczny dowód, że jeśli początkowe warunki byłyby całkowicie przypadkowe, wówczas, w koniecznej ilości czasu, nie istnieje możliwość, aby mógł wyłonić się porządek poprzez zmianę. Zaproponował dlatego, że na samym początku stwarzania musiał istnieć pewien ład. Wynikła z tego ożywiona debata. „Teorii ułożonej talii” pochodzenia stworzenia przeciwstawiono „teorię tasowania”. Najwyraźniej „ułożona talia” rozdrażniła uczestników. Początkowy porządek domagał się wyjaśnienia. Jeśli talia została ułożona, jak została ułożona? No cóż, tradycyjnym układaczem talii jest Bóg, i ostatecznie ktoś podsunął to imię. „Ale”, jak sprawozdanie zwięźle podaje „większość naukowców nie chce jechać tą drogą na skróty.” Pokazuje to, że jest zasadą gry w nauce, by trzymać się z dala od Boga. Byłoby to jak usunięcie siatki tenisowej. Jeśli wprowadzasz Boga, nie uprawiasz więcej nauki, grasz w zupełnie inną grę.

Gdy jako wielbiciele stykamy się z indoeuropejską filologią, czyli krytycyzmem tekstualnym , czyli historycznym studium religii, nie stajemy po prostu twarzą w twarz przed zakładanymi faktami tej lub tamtej dyscypliny. Stajemy przed różnymi odroślami świadomości historycznej.Przypuśćmy, że spotykam profesora, który wykorzystuje autorytet indoeuropejskiej filologii, budzącą respekt intelektualną strukturę, która ma sens wedle własnych zasad. Jak zajmować się tym skutecznie? Niewielki będzie skutek, gdy spróbuję argumentować. Cytowanie pism, by ukazać, że jest w błędzie nie wchodzi w grę, robię ruch w grze w którą on nawet nie gra. Jednak, chociaż nie mogę go zmienić, powinienem spróbować zrozumieć dla siebie, co wydarza się w trakcie naszego spotkania. Dostrzegam, czego on nie może – że ta indoeuropejska filologia jest tworem wiedzy w sile pasji. Powinienem być także świadomy sposobu w jaki funkcjonuje proces wiedzy. 

Teoria wiedzy wyłożona przez św. Augustyna jest całkowicie poprawna. Augustyn odrzuca epistemologiczną teorię, że w zdobywaniu wiedzy na temat świata podmiot jest całkowicie bierny i niczego nie wnosi do procesu poznawczego. Augustyn przedkłada doktrynę o „prymacie woli w poznaniu”. Zauważa, że to, co wiemy jest tym, czym jesteśmy przede wszystkim zainteresowani. Zanim może jawić się wiedza, musi być zainteresowanie. A to zainteresowanie, to przyciąganie, jest ruchem woli. Gdy zaciekawienie rozwija się w pełni, nazywa się miłością. W ten sposób Augustyn usiłował wyjaśnić dlaczego kochanie Boga stanowi warunek wstępny poznania go oraz, odwrotnie, jak dla tych, którzy przez akt woli odwrócili się od Boga, Bóg staje się niewidzialny, nierozpoznany, nie uznany. Zatem ruch duszy do lub od Boga, w kierunku poznania Boga lub braku takiego poznania dzieje się tak naprawdę z powodu uprzedniej dyspozycji lub kierunku woli, który, jak mówi Augustyn jest określony przez łaskę. 

To, z czym Augustyn utożsamia „akt woli”, świadomość Kryszny traktuje jako wytrwałość buddhi (rozum). Prowadzącym buddhi jest Naddusza: „Jestem w każdym sercu (jako Naddusza) i ode mnie pochodzi pamięć, poznanie i zapomnienie,” matah smrtir jnanam apohanam ca. Apohanam oznacza dosłownie „przesunąć na bok” Co przesunąć? Krysznę. Prabhupada wyjaśnił to zjawisko twierdząc, że jeśli chcesz zapomnieć Krysznę, on podaruje ci inteligencję, abyś go zapomniał; a jeśli chcesz pamiętać Krysznę on da ci inteligencję, abyś go pamiętał. Prabhupada zapytał raz skąd te wszystkie argumenty pochodzą - argumenty, że nie ma Boga, lub Bóg umarł, że stworzenie powstało przez przypadek z niczego i tak dalej. To są inteligentne argumenty; błyskotliwe osoby przyjmują je. Skąd te argumenty pochodzą? One pochodzą od Kryszny, powiedział Śrila Prabhupada; Kryszna sam daje im rozum dzięki któremu oni mogą go zapomnieć.To właśnie buddhi kształtuje ramy umysłu, paradygmat, który określa większość fundamentalnych kategorii poprzez które postrzegamy świat, a które określają, co możemy uznać, a co nie, rozpoznać albo nie. 

Czasami w historii istnieje wielkie zbiorowe przesunięcie w inteligencji, kulturowa reorientacja na płaszczyźnie buddhi. Postrzegam wzrost świadomości historycznej, sygnalizowanej przez uczasowienie Łańcucha Bytu jako jeden z nich. Jeśli staniesz się tego świadomy, zobaczysz jak ów historyczny sposób widzenia rzeczy jest instynktowny i przenikający. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego osoba jest taką jaka jest, wówczas na co popatrzysz? Spójrz na jego dzieciństwo - jego rozwój. 

Świadomość historyczna jest instynktownym nawykiem współczesnego umysłu. Skąd on pochodzi? Jak widzieliśmy zaczął rozwijać się w dziewiętnastym stuleciu. Nie możesz powiedzieć, że ta świadomość jest skutkiem faktów w wyniku rozwoju biologii, socjologii, czy psychologii odkrytych przez Darwina, Marksa i Freuda; raczej ta świadomość wytworzyła te „fakty”. Zatem skąd ona pochodzi ?Jeśli mamy pomyślnie zakończyć misję jaką Prabhupada dał nam, będzie naszym zadaniem, tak czy inaczej, aby uczasowiony Łańcuch Bytu postawić ponownie pionowo. Jak tego dokonamy? Nie znam nikogo w naszym ruchu, kto mógłby zdekonstruować np. filologię indoeuropejską . Niemniej jestem przekonany, że jeśli istnieje świadomy Kryszny intelektualista, który może spojrzeć na wszystkie powiązane historyczne dane włącznie z tymi, które filozofia indoeuropejska musiała przeoczyć, to taka osoba będzie w stanie dostrzec poprzednio niezauważone rzeczy. 

Innym ważnym studium w historii idei to „Struktura rewolucji naukowych” Thomasa Kuhna. Kuhn ukazuje, że naukowy postęp nie jest linearnym postępem stworzonym poprzez akumulację danych i dodawanie serii przystających teorii, każda na szczycie innej. Raczej istnieją okresy zmian tak gruntownych i całkowitych – i tak niszczących to, co poprzednie, że zasługują na miano rewolucji. Kuhn studiuje sposób w jaki rewolucje zachodzą. Na przykład był czas, gdy chemia przyjęła istnienie teoretycznej substancji nazwanej flogeston, by wyjaśnić spalanie i inne zjawiska. 

Zastąpienie teorii flogestonu teorią atomową ukonstytuowało rewolucję, czyli przesunięcie paradygmatu. Paradygmat jest fundamentalną ramą do spoglądania na rzeczy; ustanawia nie tylko teoretyczne kategorie dla wyjaśnienia, ale także orientację określającą jakie szlaki warte są eksploracji, jakie problemy warte są podjęcia. Przesunięcie paradygmatu w nauce zmienia nawet rodzaj sprzętu jakiego używasz, wygląd laboratorium lub obserwatorium. Głosiciele sprzecznych paradygmatów, mówi Kuhn, w pewnym sensie żyją w różnych wszechświatach. Kiedy paradygmat jest dobrze ugruntowany i praca rutynowa podąża w obrębie swoich parametrów, mamy „normalną naukę”. Ale wówczas napotyka się anomalne dane lub rezultaty, które nie pasują do ustanowionego paradygmatu. Paradygmat przetrwał, ponieważ wyjaśnił wiele rzeczy i wskazał drogę do dalszych badań, dostarczył pojmowalnego porządku w świecie i obiecuje czynić tak dalej. W takim przypadku, tych kilka anomalii na jakie natrafiono tu i tam nie kłopocze nikogo zbytnio. Odkłada się je, aby zająć się nimi później, zapomina. Ale jeśli stopniowo osobliwości nazbyt akumulują się; tak, że nie mogą być dłużej ignorowane, nauka wchodzi w okres kryzysu. Wówczas ktoś może zetknąć się z radykalnie odmiennym sposobem uprawiania nauki, czymś co, teoretycznie mówiąc, zaczyna coś od nowa. Wyjaśnia nieprawidłowy materiał i kieruje badania w całkowicie nowym kierunku. 

Dość często nowy paradygmat dostarczany jest przez osoby „spoza”, od kogoś wolnego od umysłowości prawidłowej nauki. Na przykład teoria atomów została zaproponowana przez Johna Daltona, który nie był chemikiem, lecz meteorologiem.Współczesna świadomość historyczna jest nazwą dla rozległego i głęboko zakorzenionego paradygmatu. Opis uczasowienia Łańcucha Bytu dokonany przez Lovejoy’a posiada cechy jednego z przesunięć kuhnowskiego opisu.Nasza robota polega na dokonaniu innego przesunięcia. Jestem ożywiony pracą Sadaputy Prabhu i Drutakarmy Prabhu, której rezultaty opublikowano w „Zakazanej archeologii”. Sięgnęli oni do oryginalnych sprawozdań z wykopalisk i przyglądnęli się jak zostały potraktowane anomalie w dowodzeniu ewolucji ludzkiej. Zbiór osobliwości jest zadziwiająco duży. Jest jasne, że istniał podwójny standard rygoru przyjmowania danych: to, co się wydaje zgadzać z teorią jest łatwo akceptowane, a to, co wydaje się popadać w konflikt narażone jest na bardziej intensywny poziom wątpliwości. Gdyby ten sam standard dwuznaczności został zastosowany do wszystkich danych, byłoby mało dowodów na cokolwiek. Potężny mechanizm obronny współczesnej nauki, aby utrzymać anomalie z dala od ingerowania w ich ewolucyjny paradygmat ukazuje, że stawka jest bardzo wysoka. Całe współczesne życie może na tym spoczywać.

Od samego początku Prabhupada wskazywał, że ewolucja jest najsłabszym punktem w budowli współczesnej świadomości. Jeśli ta teoria będzie podtrzymywana, wydaje się, że cały umysł współczesnej ludzkości jest do wzięcia. Ewolucyjny paradygmat rozciąga obramowanie na życie człowieka, mówi im „to jest to kim jestem; to jest to jak świat powstaje, to tak dotarłem tutaj”. Jeśli teoria zostanie odrzucona, zdyskredytowana, ludzie powiedzą „Oto jestem, jestem tutaj, oto świat wokół mnie i nie mam pojęcia jak ja i ty lub ta cywilizacja lub ten świat dotarł tutaj.” Wówczas wszystko jest możliwe. Myślę, że to po prostu kwestia czasu zanim to się zdarzy. Gdy już zaczynasz spoglądać na rzeczy poprzez nowy paradygmat, na fakty, zaczynasz dostrzegać rzeczy, których nie byłeś w stanie przedtem dostrzec. Należy przedsięwziąć poważne wykopaliska, aby dotrzeć do pierwotnego dowodu, ponieważ to, co rozpoznaje się i uznaje jako fakt, nawet ostateczne kryterium tego, co konstytuuje fakt jest często określone przez paradygmat. 

Nowy paradygmat rozświetla cały nowy świat. Wiedza nie jest po prostu rzeczą; ona zależy od tego, co pragniesz, od tego, co kochasz, od twoich nadziei i obaw. Musisz nauczyć się kochać właściwe rzeczy, mieć nadzieję i obawy prawdziwych rzeczy, aby poznać w prawdzie. Poznanie zależy od dobroci.Wiemy poprzez śabda, poprzez właściwe słuchanie, że teoria ewolucji jest niepoprawna. Paradygmat dany nam przez śabda, dostarczony przez łaskę Kryszny i guru posiada wiele pokrewieństwa z wielkim Łańcuchem Bytu, ale wedyjska wersja jest bardziej rozwinięta od wcześniejszych europejskich przedstawień. 

Teraz chcemy pomóc wzniecić totalną rewolucję w ludzkiej świadomości. Jeśli nie uczynimy tego, świadomość Kryszny nie przetrwa. Świadomość Kryszny tak nie przystaje do współczesnego usposobienia, że jeśli my go nie wykorzenimy, ono wykorzeni świadomość Kryszny. Takie jest moje przekonanie i sądzę, że Kryszna da nam narzędzia i ukaże drogę pod warunkiem, że nasza wiara jest niezachwiana. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że, na przykład, poddanie imponującego gmachu indoeuropejskiej filologii temu samemu szczegółowemu badaniu jaki Sadaputa i Drutakarma poddali ewolucję ludzką, udowodni równie wiele anomalii i podwójnych standardów. Kuhn zauważa, nawiasem mówiąc, że przynajmniej w nauce stary paradygmat jest pozostawiony tylko wtedy, gdy podaje się nowy, bardziej satysfakcjonujący na miejsce poprzedniego. Musimy dostarczyć zatem taki.

Podsumowując: Lekiem na współczesną świadomość historyczną jest świadomość Kryszny. Jeśli ludzie naprawdę przyjmą proces świadomości Kryszny i rozwinie się wiarygodna klasa braminiczna w sile dobroci, by przewodzić społeczeństwu, inny rodzaj nauki ujawni się – powiedzielibyśmy ponownie ujawni się - który pokona tę „wiedzę” w sile pasji i ignorancji. Taka jest nasza misja.



*****




 
Powrót >>>     
Udostępnij:
   
 
             
 
 
 
OSTATNIE NA FORUM
Re: Indradyumna Swami
(27-03-2024 13:32:32)
 
KUPIĘ Śrimad Bhagavatam, Canta 01-07
(23-02-2024 13:12:45)
 
Re: Przemyslenia na temat Harinama Sankirtana
(31-01-2024 19:22:28)
 
Nie jesteśmy wegetarianami ani nie-wegetarianami
(19-01-2024 18:59:38)
 
Re: Świeckie Państwo?
(20-12-2023 21:38:05)
 
Vanaprastha
(19-12-2023 21:41:53)
 
Re: Stało się… Watykan oficjalnie dopuszcza błogosławienie par jednopłciowych
(18-12-2023 20:31:21)
 
 
LINKI
 
 
 
 
 
 
 
TAGI
Święte Imię   Kryszna Katha   Varnaśrama   Filozofia   Kryszna   Mahatma das   Krishna Kshetra Swami   Prawo karmy   Polityka   Monarchia   Homoseksualizm   Kobiety   Astrologia   Chrześcijaństwo   Aborcja   Trivikrama Swami   Prabhupada  
 
Copyright © 2016. All Rights Reserved.  Created by Future Project